niedziela, 25 czerwca 2017

Szał zakupów przed narodzinami nowego członka rodziny. Co kupić? A co olać?

Kiedy zaszłam w ciążę wpadłam w szał zakupów i tak starałam się podchodzić do wszystkiego z głową, ale nie do końca mi wyszło. Błędy które popełniłam:


  •  Łóżeczko - wystarczy Ci jeden zestaw ochraniaczy do łóżeczka. Proponuję kupić neutralne, które niezależnie od zmiany pościeli będą do siebie pasować. Aczkolwiek jest to kwestia estetyki, element ozdobny, dekoracyjny. Może pasować, albo nie i też będzie spełniać swoją funkcję. 
Mój błąd? Zakupiłam jeden zestaw beżowych ochraniaczy minky, oraz dwa wraz z pościelą. Te zestawy pościel + ochraniacz są dwa razy droższe, jedne i tak są w foli i czekają nie wiadomo na co.

  • Rożek - jeden, wystarczy Ci jeden! Ja zakupiłam dwa: jeden klasyczny, ponieważ wyczytałam, że rożek jest wymagany w szpitalu, a że obok niego leżał  piękny z różowym minky to też kupiłam.
Kolejny błąd? Rożka używaliśmy tylko te dwa dni w szpitalu i to tego klasycznego, ten z z minky, śliczny, piękny idealny do instafotek, leży w szafie i się kurzy.

  • Ręczny laktator - no właśnie... Jeśli planujesz zostawiać na dłuższe chwilę maleństwo z kimś, to rozważ zakup, ale może jednak elektryczny. Szybkość, wygoda, komfort, a no i dłoń nie boli.
Błąd? U mnie ręczny został użyty raz i od razu wymiana na elektryczny, aczkolwiek nie jest to niezbędnik od pierwszych dni po porodzie, przemyśl to.

  • Pościel - kołdra popularnie nazywana dwu - sezonowa, jej wyjątkowość polega na tym że na okres jesienno - zimowy do kołdry doczepiamy drugą taka samą z zestawu na napy. 
Nasza dziecko urodziło się zimą, Kołdra została rozdzielona praktycznie od razu, bo jednak odnosiliśmy wrażenie, że nasza mała się przegrzewa. I tak oto jedna część leży w opakowaniu, w szafie. Dobrze o tyle, że nie będziemy kupować kolejnego zestawu dla drugiego dziecka, do listy "Zakupy" dopiszemy tylko poduszkę, a początkowo i ona nie jest niezbędna. 

  • Podgrzewacz do butelek - nawet jeśli nie będziesz karmić piersią, dłużej trwa podgrzanie mleka w tym ustrojstwie niż zagotowanie wrzątku.
Zakupiłam od razu, musiałam mieć. A użyłam go do tej pory raz, do podgrzania zupki, bo nie mam jeszcze koncepcji jak inaczej to robić. 

  • Ochraniacze na sutki - bzdura.
Nie znam mamy, która ich użyła, to jest jakiś wymysł szatana.


  • Sterylizator - bzdura
Otwieramy salon kosmetyczny, czy szykujemy się na nowego członka rodziny?

O tym co jest warte zakupu napisałam w poście Magiczna Piątka.  

Nie dajcie się zwariować w zakupach, dzieciątko z ubranek wyrasta szybko, nie kupujcie jakiś wymyślnych, bo początkowo i tak głównie będziecie korzystać z body i śpiochów. Niemowlak naprawdę się irytuje zmianą ubrania i pampersów. Ale spokojnie z czasem akceptuje taki stan rzeczy. 

Bardziej myślcie o bezpieczeństwie: nosidełko, wózek, iso-fix, który polecam z całego serca i o podstawach: wanna, przewijak, ubranka dostosowane do pory roku, pieluchy tetrowe, kosmetyki.










    


czwartek, 22 czerwca 2017

Matka matce wilkiem.

Żyjemy w takich popieprzonych czasach, kiedy to każdy lepiej wie od Ciebie jak zajmować się Twoim dzieckiem, co jest dla niego dobre, co powinno jeść, ile, kiedy, jak się bawić, itd.

Inaczej jest kiedy masz jedną, dwie zaufane koleżanki, które chcą dla Ciebie dobrze,chcą Ci pomóc, albo dać radę, która ułatwi Ci nieco funkcjonowanie z noworodkiem. Sama konsultuje pewne kroki z koleżankami, które są albo na podobnym etapie co ja, albo tyle co po tym okresie. Z moją mamą, mogę porozmawiać, aczkolwiek tyle ile wody w rzece upłynęło od tych czasów, kiedy to ona babrała się w pieluchach, nie daję jej zbyt dużego pola do popisu.

Aspirator do nosa? - Co to?  Monitor oddechu? - A to co?

 Kiedy nie masz dzieci, nie możesz się wypowiadać, no bo ich nie masz. Kiedy masz jedno i jest grzeczne (tak jak moja córa) nie masz prawa głosu, bo nie wiesz czym jest prawdziwe macierzyństwo, to pełne łez, nerwów, nie przespanych nocy a jak myślisz o drugim to usłyszysz "No przy takim dziecku, to jej się chcę drugiego". Potem dochodzi to, że jednak nie jesteś dobrym autorytetem, bo jednak masz tylko jedno, nie wiesz jak to jest mieć dwoje, troje, itd. I tak non stop.

Nigdy nie będziesz wystarczająco dobra, zawsze będzie jakieś ale. Cała rzesza tych w dupę uprzejmych mamusi, zwróci Ci uwagę: "Czapeczkę jej załóż", "Chyba jej zimno", "Zamknij balkon bo ją przewieje", "Karmisz mlekiem modyfikowanym tak wcześnie? Biedne dziecko, ja karmiłam swoje piersią do drugiego roku życia, wspominam to jako najwspanialszy okres życia.", "Dziecko usypia samo? A to Ty nie wiesz, że dziecko potrzebuje bliskości? Takie zostawianie w łóżeczku, może mieć swoje konsekwencje w przyszłości."

Udzielam się niekiedy na różnych forach dla mam. Jeśli mogę komuś poradzić z czymś, kto jest na podobnym etapie jak ja, to czemu nie?
 Ostatnio dziewczyna wrzuciła post odnośnie usypiania dziecka, że jej syn waży już 7 kg i nie ma opcji, żeby usnął w łóżeczku, musi nosić, bujać, tulić do uśpienia i dopiero przełożyć, pytała co ma zrobić? Bo co będzie jak syn będzie ważył 14 kg.

Ponieważ gładko przeszłam przez naukę zasypiania, napisałam krok po kroku co robiłam i że to się sprawdza, bo teraz córkę wsadzam do łóżeczka na drzemki i wygląda ona na zrelaksowaną, kiedy nastaję czas snu, czy to w ciągu dnia czy na nocne spanie.

Jezus... Zostałam zmieszana z błotem, że jestem nie poważna, że wytresowałam dziecko jak małpkę, że będzie mieć traumę, że będzie przejawiać syndrom porzuconego noworodka, że takie jak ja nie powinny mieć dzieci, itd, itd.

Mój Boże, wszystkie te "perfekcyjne do bólu mamusie" przestańcie demonizować tak macierzyństwo, kim Wy jesteście żeby oceniać jak zajmuję się swoją córką?

O dziwo... Chodzi spać sama, cyckiem karmiona była tylko do 4 miesiąca, dietę rozszerzałyśmy od rezygnacji z piersi, zostaje nie raz sama z tatą, bo ja idę na trening, czy na zakupy z koleżanką - tak jak planuje to dzisiaj. I wiecie co? Sprawia wrażenie najszczęśliwszego dziecka na świecie, jest cały czas uśmiechnięta, swoją radością rozbraja niejednego dorosłego, ale faktycznie... Jesteśmy złymi rodzicami, a dziecko cierpi.

Chcecie bujać, nosić swoje dzieci, róbcie to, ale przestańcie pieprzyć, że  jeśli inna mama robi inaczej, to należy jej się bura, bo za mało bliskości, za mało czasu z dzieckiem, będzie mieć traumę i huj wie jeszcze co.

Dbajcie o własne domy, o własne dzieci, jeśli koleżanka spyta o radę, to dajcie radę, a nie nauczajcie niczym mentor macierzyństwa, każda mama działa instynktownie i każdej ten instynkt się załącza taki sam jak u Was, bo to rzecz jest naturalna!

Przestańcie być dla siebie nawzajem takimi sukami!

Tyle mądrych mamusi, a co się ruszysz, to rozwydrzeńce latają, a rodzice nie reagują.

Rozpoznanie traumy u dziecko krok pierwszy: wielkie oczy.

Karmione pokarmem stały wykazują zbyt duże zainteresowanie oraz entuzjazm z nowej sytuacji.

Patrząc na Ciebie usta układają się w dziwny grymas, nazywany potocznie uśmiechem.

Po przebudzeniu nie płaczę. 

Rozszerzanie diety idzie dość gładko.

Tak jak wcześniej, ten dziwny grymas zwany potocznie uśmiechem.


sobota, 17 czerwca 2017

Być jak Anna Lewandowska.

Nie rozumiem hejtu jaki spotyka Anne Lewandowską ze strony mediów czy internautów.

Wpisujemy "Anna Lewandowska" w wyszukiwarce i zaczynają się nagłówki:

 "Anna Lewandowska skrytykowana za zdjęcia"

"Anna Lewandowska wpędza młode mamy w kompleksy"

No tak i tutaj zaczyna się jazda, no bo przecież jak to jest możliwe, że można chwalić się tym jak ciało wygląda po porodzie. Pf... Miesiąc po porodzie!

Jak można wyglądać atrakcyjnie?! TAK atrakcyjnie? - Na pewno nosiła atrapę brzucha, wszystkie zdjęcia to photoshop, a sama zdecydowała się na surykatkę!

 Jak ona to robi, wygląda na wypoczętą! - No przecież jakbyś miała tyle opiekunek, też byś tak wyglądała!

I całe mnóstwo innej krytyki...


 "Anna Lewandowska w kusym topie. Uwagę zwracają jej OGROMNE piersi!" - Przecież powiększanie się biustu po porodzie jest czymś nienaturalnym, na pewno już zdążyła poddać się operacji piersi bo to jest niemożliwe!

Kobiety... Opamiętajcie się!

Zamiast wpędzać Was w kompleksy, powinna motywować, że ciąża to nie jest koniec atrakcyjnego wyglądu! Że jak się chcę to można, że jak się prowadzić zdrowy tryb życia, aktywny, zwracasz uwagę co jesz, jak jesz. Jesz dla dwoje, a nie za dwoje to można wyglądać rewelacyjnie po porodzie!

Ja wiem, dla portalów plotkarskich dzień bez Lewandowskich, to dzień stracony, ale pamiętajcie, to są osoby publiczne! Najlepiej by było zobaczyć nagłówek "Anna Lewandowska - roztyła się po ciąży" i ruszyłaby machina:

"Dobrze jej tak", "A co ona sobie myślała, że ciąża i poród to droga usłana różami?", "Miną wieki nim wróci do formy", "Aniu nie przejmuje się, ja używałam tego super balsamu wyszczuplającego po ciąży, są fantastyczne efekty, na pewno będziesz zadowolona".

Ciąża nie jest usprawiedliwieniem tycia ponad 25 kg... Każdy lekarz Wam to powie, to nie jest zdrowe ani dla dziecka, ani dla Was! Nie jest toteż naturalne! Zmiany w ciele, są nieuniknione, rozstępy są i będą na zawsze ryzykiem wliczonym w ciążę, albo je będziesz mieć, albo nie.

 Ale jest  druga strona medalu, ciąża i poród, urodzenie dziecka nie jest powodem do tego żeby o siebie nie dbać! Żeby sobie odpuścić, bo spełniłaś swój kobiecy obowiązek, urodzisz dziecko, to na całą resztę możesz położyć lachę.

Ludzie to z nami jest coś nie tak, że zamiast czerpać motywację z przykładu Ani Lewandowskiej, że do cholery DA SIĘ! To lepiej wieszać na niej psy, krytykować każde zdjęcie, na którym wygląda atrakcyjnie i szczupło i zrzucać na nią winę "młode mamy zakompleksione".

Umiejętność pogodzenia się z tym, że po ciąży zachodzą zmiany w ciele, a obarczanie całym "ciążowym nieszczęściem"Anny Lewandowskiej to jakiś śmiech na sali!

I owszem, miejcie na uwadze, do cholery, na jej sukces, pracuje pewnie kilkanaście osób, ale ona jest jak jednoosobowa działalność gospodarcza w postaci samej siebie, czerpcie motywację, doceniajcie, znajdujcie dla siebie coś co może warto wprowadzić w życie, co przyczyni się do tego, że poród będzie lżejszy, że powrót do formy będzie łatwiejszy, a nie wylewajcie litry jadu na zadbaną, atrakcyjną młodą mamę, która jest w formie.

Ciąża nie jest usprawiedliwieniem, to lenistwo jest. Macierzyństwo to koniec świata, to od Ciebie zależy czy przyjmiesz na klatę zmiany i czy będzie umiała się zmotywować do działania, do pracy, do wracania do formy, do atrakcyjnego wyglądu, do trenowania, a do cholery, nie musisz kupować karnetu na siłownię, może trenować w domu, na podłodze!

Jak się tylko chce możliwości jest mnóstwo, sztuką tylko jest szukanie rozwiązań a nie wymówek!

Ruszcie dupy sprzed komputerów, oderwijcie wzrok od smartphonów i ruszcie się, z czasem podziękujecie sobie za to, zamiast hejtować w necie!



piątek, 16 czerwca 2017

Ogród zoologiczny w Opolu.

 Dzień wolny, święto, piękna pogoda. Nie wyobrażam sobie takiego dnia spędzić w domu na kanapie.

Z uśmiechem na twarzy wstałam z dzieckiem koło 8 rano, czekałam na pobudkę naszego królewicza. Jej! Wstał!

Co robimy? Co robimy? Pytam, chociaż ja miałam już cały plan wycieczki. Sprawdziłam odległość w kilometrach, ile czasu zajmie nam dojazd, ceny biletów, godziny otwarcia, byłam perfekcyjnie przygotowana na każdy argument typu: daleko, dziecko, późno, itd.

Odległość: 87 km
Szacowany czas podróży: 1h 20 min
Cena biletów: 18 zł
Otwarcie: 10 - 18

Wpakowaliśmy się w auto, pojechaliśmy z córką i znajomymi do  ogrodu zoologicznego w Opolu. Uwielbiam takiego rodzaju spędzanie wolnego czasu. Przede wszystkim koniecznie  wykorzystać pogodę, bo co to za sztuka siedzieć w domu i gnić.


Na miejscu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to, Opole w przebudowie. Remont za remontem, ale to dobrze, miasta muszą się rozwijać. GPS: skręć w lewo, rzeczywistość ogromny znak: ZAKAZ SKRĘTU W LEWO!

Sam ogród zoologiczny pięknie usytuowany, las, rzeka, polany na których ludzie odpoczywają na kocach, grając z dziećmi w piłkę, super.

Zoo zorganizowane genialnie, czysto, co jakiś czas punkty gastronomiczne, lody, pierdoły. Toalety w dobrych odległościach, choć sama nie korzystałam, o ich stanie wypowiadać się nie mogę.

Jedyne co mi przeszkadzało, to trochę nie czytelne ścieżki, kierunek zwiedzania w prawo, ale w lewo wyspa lemurów i nie wiesz... Czy idąc kierunkiem zwiedzania zajrzysz do króla Juliana, czy jednak iść do lemurów i zawrócić?

Bez problemowo poruszaliśmy się wózkiem, wszędzie są podjazdy, ścieżki są szerokie. Super miejsce na spędzenie wolnego weekendu. Zachęcam do takiego rodzaju aktywności.










poniedziałek, 5 czerwca 2017

Rozszerzania diety ciąg dalszy, ziemniok.

Drugi tydzień rozszerzania diety za nami. Tym razem na warsztat wjechał  ziemniak, początkowo było memlane, bo jednak nie taki słodki jak marchewka, ale również jedzony ze smakiem.

Ziemniaczka gotowałam do całkowitej miękkości i tak jak w poprzednim tygodniu mieszałam go z mlekiem modyfikowanym, około 50 ml. 

Tydzień zakończony sukcesem, jednego dnia w trakcie karmienia podnosiłam się z podłogi, żeby zamieszać nasz obiad, nasz - czytaj obiad dorosłych,  był od razu ryk jak tylko zniknęła zielona łyżeczka z pola widzenia małej.

Dziecko całe i zdrowe, mimo swojego młodego wieku, bo jak wiemy zdania odnośnie czasu kiedy dietę rozszerzać są podzielone.

Radości i  ekscytacja podczas posiłku są niesamowite.

Umiejętność karmienia łyżeczką przez mamę do poprawy, hehe. 












piątek, 2 czerwca 2017

38 tygodniowa podróż będąc ciężarówką, a powrót do formy.

Przed ciążą byłam bardzo aktywna fizycznie, dbałam o to żeby codziennie być na siłowni. Myślałam o tym co jem i z dumą obserwowałam swoje ciało, jak się zmienia, jak praca nad nim, treningi dają efekty. Nie byłam całkowicie sfiksowana na tym punkcie, miałam ochotę na pizze w weekend to ją jadłam,wiedziałam że po prostu na tygodniu popracuję ciężej niż zwykle, żeby było 1:1.

I tak nadszedł maj i dwie kreski na teście, całkowicie zaniechałam ćwiczeń, spacerowałam ale ogólnie byłam na trybie "jestem w ciąży, nie kombinuje", trochę przez strach, więcej przez partnera, który zaczął traktować mnie jak gatunek zagrożony. Ponieważ treningi poszły do lamusa, skupiłam się na żywieniu, naprawdę każdy posiłek analizowałam niczym makler poczynania na giełdzie.

Teraz prawie 5 miesięcy po porodzie uważam, że miało to wpływ na rozwój małej. Córka jest silnym, zdrowym dzieckiem. Jej tatuś już w tym roku był na antybiotykach z powodu zapalenia oskrzeli. a ona nic, mimo że w domu była mała wylęgarnia wirusów.

Jak do tej pory nie ma problemów z brzuszkiem, żadnych kolek, zaparć, itp.

Nie jestem pediatrą, ale uważam że żywienie ma ogromny wpływ na płód, wszystko co  zjemy, gdzieś jest w naszym ciele, krąży i pracuje: witaminy, mikro i makro elementy, białka, węglowodany, tłuszcze. Wszystkie składniki odgrywają jakąś rolę w naszych organizmach.

Przyznaję, końcówka ciąży, III trymestr dał mi trochę w kość i odpuściłam, może nie całkowicie, ale np. pozwalałam sobie na colę (co w I trymestrze nie mieściło mi się w głowie), jadłam słodycze, nawet zupki chińskie mi się zdarzały,ogólnie z rozsądkiem ale dogadzałam sobie. Miałam już trochę dość.
Zdjęcie zrobione rano w hotelu przed wyjazdem do szpitala na cesarskie cięcie, 38 tydzień ciąży.

Ciąże zakończyłam z wagą 76 kg (startowałam z 64 kg) w 38 tygodniu przez cesarskie cięcie. Maleńka była zdrowa, ja bardzo szybko doszłam do siebie, nie mówiłam tego głośno, ale po ściągnięciu szwów, kiedy już nie odczuwałam bólu, zaczęłam analizować to jak wyglądam...

Rozczarowanie, spodziewałam się, że po cesarce po prostu nagle zacznę wyglądać tak jak przed ciążą. No nie... Po 6 tygodniach połogu i konsultacji z lekarzem czy mogę zacząć trenować, nie miał żadnych zastrzeżeń, dostałam zielone światło.

Teraz jestem na diecie, aczkolwiek jest ona tak urozmaicona, że wcale nie czuję się jak na diecie. Posiłki zazwyczaj lądują na moim instagramie

Dopiero wtedy wszystko nabrało tempa, zeszła ze mnie woda. Teraz 09.06 będzie 5 miesięcy jak córka jest na świecie i oto efekty co do tej pory udało mi się wypracować po ciężarnej podróży.

Ze względu na charakter wpisu, przypominam o akcji #czerwiecwruchu, o całej akcji poprzedni post

Nie śpimy, działamy! :)