czwartek, 13 kwietnia 2017

Magiczna Piątka.

Kolejny piękny, jakże słoneczny i optymistyczny dzień. WRÓĆ. Kolejny dzień pod rząd pada deszcz na przemian z jakimiś popieprzonymi wiatrami że łeb chcę urwać. Słońce na chwilę wyjdzie po to żeby nam zakomunikować "Chodźcie jestem dla Was, spacer czeka" spacer przez duże S. Decydujesz się, wychodzę. Bierzesz dziecko, sprawdzasz pieluchę, bierzesz smoczka, kocyk, TAK WYCHODZIMY! I wtedy gdy tylko przekroczysz magiczną granicę swojej dzielnicy słońce postanawia pokazać Ci środkowy palec - a masz naiwniaku, połasiłeś się. KLIK: przycisk, gradobicie,uruchomione.  I tak do huja od kilku dni.

A ja? A ja umyłam okna (robię to dosłownie dwa razy do roku, od święta. Wielkanoc i Boże Narodzenie) i nim zdążyłam pozbierać zużyte ręczniki papierowe z podłogi, tadam.... Deszcz. Także nacieszyłam się czystymi oknami, ale odhaczone, umyte na święta.

Poza moimi codziennymi refleksjami związanymi z szeroko pojętym pojęciem życia, dzisiaj chciałam napisać SUPER POST! Tak właśnie SUPER (mimo iż oglądalność moich postów jest nieco żenująca) to zrobię to dla WAS i dla siebie (dla mnie będzie to ukłon, hołd dla tych o to przedmiotów wymienionych w poście.).

Całkowicie subiektywnie chciałam przedstawić Wam moją magiczną PIĄTKĘ, dzięki której macierzyństwo staje się po prostu łatwiejsze. Naszło mnie na to ponieważ jakiś czas temu rozmawiałam z moją serdeczną koleżanką (nadmienię - ciężarną) Eweliną, siostrą mojej jeszcze bardziej serdecznej koleżanki, o przyszłym macierzyństwie. Jezus.... Zadawała mi tyle pytań na które wydawało mi się że znam odpowiedzi, no bo przecież jestem  teraz taka oczytana, w ciąży miałam czas przewertować część książek znajdujących się na rynku o ciąży i macierzyństwie, tak więc czułam się jak alfa i omega. Na moją wiedzę składała się szeroko pojęta literatura, jak i wiadomości wyniesione ze szkoły rodzenia, dodałabym mamę i teściową aczkolwiek wychowywanie NAS (czyt. 20-30 lat temu) było nieco inne, na pewno bardziej wymagające,ale też pewne nazwałabym to ciekawostki, wprowadziłam w naszym rodzicielskim życiu, jak np. krochmalenie po pierwszej wysypce, która zasypała całą buzię mojej córy. Mam nadzieję że ta nieliczna garstka,z moją siostrą na czele już wyłapała moje poczucie humoru i sarkazm, którym się posługuje, nawiązuje tutaj do słowa WIEDZA, bo mój Boże, wiem niewiele, ale czym mogę to się dziele :)  Naprawdę chętnie dzieliłam się z nią tym co do tej pory zaobserwowałam, wyczytałam lub doświadczyłam. No i tak wymieniłam jej to co zaraz tu opisze.

Nie skupiam się na produktach oczywistych jakimi są niezawodne pieluchy jednorazowe, wynalazek za który nagroda Nobla jest niewystarczająca, wyrażająca ogromną wdzięczność miliona matek, tatusiów, babek, sióstr, wujków i innych którzy kiedykolwiek zaliczyli zmianę choćby jednej pieluchy. Dzięki Bogu nie musimy prać, a nasze mieszkania nie wyglądają jak magiel. Można by dodać butelki, smoczki, wanienki, pudry, mokre chusteczki, kaszki, kubki niekapki, aspirator do nosa pod odkurzacz itd, itd itd, Strasznieeeee tego dużo.

A oto moja nieoczywista i bardzo subiektywna Magiczna Piątka, mój DreamTeam któremu przewodzi:

1) Whisbear Szumiący Miś! Jeśli jesteś przyszłą mamą, nie zastanawiaj się, olej te wszystkie pluszaki i inne gówniane grzechotki, karuzele nad łóżeczko i inne łapacze kurzu. Szumiący Miś Whisbear jest czymś tak fantastycznym że Twoje dziecko, a jeszcze bardziej Ty, początkowo nie będziecie potrzebować niczego innego. Cała charakterystyka dlaczego ten niezwykły miś jest tak cholernie niezwykły jest na większości stron sklepów sprzedających owego zbawiciela :)





Pierwszy miesiąc, a to jest naprawdę najważniejszy miesiąc. Oswajasz się zarówno Ty, Twój partner, dzieciątko (u nas jeszcze pies) z tą nową sytuacją. Sen naprawdę jest wtedy niezastąpiony, żeby trzeźwo myśleć i nie wpadać w panikę przy każdym jęknięciu dziecka. Za dnia nie jest on tak strasznie potrzebny, ale i tak ułatwia życie bo magiczny klik i ten tzw. biały szum momentalnie wyciszy i uśpi Ci dziecko, co  umożliwi Tobie, mamie, umyć się, zjeść, wypić CIEPŁĄ, tak CIEPŁĄ kawę czy herbatę, zrobić cokolwiek na co masz ochotę, możesz zrobić coś produktywnego albo po prostu olać świat i spać razem z dzieciną. Ale moi drodzy, dzień to jest dzień. Ale noc.... O Wielki Mały Szary przypominający ośmiornicę Szumiący Misiu Whisbear, dzięki Ci składam za Twoje niezastąpione nocne wsparcie. U mnie noce wyglądały bardzo prosto, właściwie do tej pory tak wyglądaj, z tym że teraz mojej Małej zdarza się przespać całą noc! Schemat: jęk dziecka, cycek, łóżeczko, klik naszego Szumiącego Misia Whisbear'a (niekiedy nawet obeszło się bez wstawania, ponieważ nasz Miś ma funkcję Cry Sensor, która załącza się jak dzieciątko miałknie, szum nieraz wystarczył i zaoszczędził mi wstawania) śpię dalej. I tak było cały czas, do tej pory kiedy nie może się maleńka wyciszyć to włączam jej szumiącego. Uwielbiam tego Misia, przypominającego ośmiornice, na maksa :)

Jest to zabawka warta tych niecałych 200zł. I jeśli jesteście przyszłymi rodzicami, bądź znajomi pytają co Wam kupić, albo sami się zastanawiacie to Whisbear - Szumiący Miś powinien być na liście MUST HAVE!
A sobie z angielskiego błysnę. A co... Idziemy dalej.

2) KOKON. Początkowo kupiłam bo podobał mi się jego wygląd, traktowałam to jako taki gadżet, a okazuje się że słowo gadżet kokon obraża, bo jest to  super sprawa. Otula dzieciątko, możesz je bezproblemowo przenosić, jest regulowany więc że tak powiem rośnie razem z dzieckiem no i te wysokie boczki. Spokój że dziecko się nie gibnie, możesz maleństwo położyć spać do łóżeczka w kokonie, przenosząc je z kanapy do sypialni i dziecina się nie przebudzi, bo nie zmieniasz jej pozycji, bierzesz je w kokonie.  Moje już jest nieco obżygane, ale można kokon można prać w pralce, ja gdzieś po prostu o tym zapominam, ale fakt jest taki że używamy go codziennie, więc może nie chce sobie uniemożliwiać tego praniem i schnięciem. Jeśli będzie kupować i używać kładźcie dziecku pieluchę tetrową pod główkę, niech ulewa na pieluchę a nie kokon, jeśli chcecie zachować estetykę i tą nieskazitelną czystość.



3) MONITOR ODDECHU. Jestem trochę panikarą, jeśli więc mogłam kupić przedmiot który umożliwi mi spokojny sen, wchodzę w to! I tak zakupiliśmy monitor oddechu, nim podjęliśmy decyzje jakiej firmy dużo czytaliśmy opinii, itd. Teraz zaczęłam się zastanawiać czy nie powinien być na pierwszym miejscu tej listy, przed Szumisiem, no ale niech już tak zostanie. W moim modelu układa się dwie płytki pod materac i instaluje stacje na łóżeczku, kabelki są niewidoczne, płytki też, nie ma żadnego strachu że dziecko będzie miało kontakt z kablami. Klik guziczek i migająca niebieska lampka umożliwia Ci spokojny sen. Nie wstajesz z paniką i nie biegniesz do łóżeczka, kiedy w nocy wstajesz do toalety patrzysz na zegarek i nagle "Kurwa, mała/mały nie wstał od 5h" i skok pantery do łóżeczka i sprawdzanie czy oddycha, nie nasłuchujesz oddechu, nie stresujesz się. Ten magiczny guziczek, uruchamiający machinę monitorowania zapewni Ci niesamowicie komfortowy sen, komfortowy na tyle ile może być przy macierzyństwie.

4) LAKTATOR ELEKTRYCZNY. To jest przedmiot którego zakup proponuje po porodzie, ze względu na to że niestety nigdy nie wiadomo jak to będzie z tym karmieniem piersią, czy wyprodukujemy na tyle mleka żeby dziecko się najadało, czy w ogóle będziemy mieć pokarm, czy dziecina się będzie umiała przyssać i wiele innych czynników, który wpływa na karmienie piersią, bądź nie karmienie. Mnie osobiście laktator ułatwia życie, nie jestem chodzącą spiżarnią, umożliwia nam to (mnie i partnerowi) wyjście niekiedy gdzieś razem, kiedy znajdziemy opiekę dla naszej małej. Odciągasz pokarm, zostawiasz i WITAJ ŚWIECIE, WITAJ WOLNOŚCI! Początkowo kupiłam ręczny i było to najgorzej wydane 30 zł w moim życiu. Jeśli podejmujesz decyzje o laktatorze, to naprawdę nie warto babrać się w ręczny... Tylko zainwestować w elektryczny.

5) BAZA ISOFIX. Szczerze... To uważam że zasługuje również jak pieluchy jednorazowe na jakąś nagrodę. Jeśli jesteś rodzicem, podróżujesz dużo samochodem, dziecko razem z Tobą,  nie zastanawiaj się, kupuj. Jest to wydatek od 300 do nawet i 1000 zł ale to jest inwestycja warta rozważenia. Ja naprawdę jeżdżę z moją małą wszędzie, od wizyt u koleżanek, po zusy srusy, galerie,wszędzie. Jest niemalże zawsze ze mną, co za tym idzie nabijamy tych kilometrów naprawdę dużo. W czym pomaga mi ISOFIX?
  Po pierwsze: baza jest zainstalowana na stałe, co za tym idzie, nie wypinam jej za każdym razem gdy wyciągam, bądź wsadzam dziecko do auta. Prawdopodobieństwo popełnienia błędu przez nieuwagę, pośpiech, rutynę jest znikome, bo baza jest na stałe i tylko wpinasz nosidełko.
  Po drugie: odpukać w niemalowane w momencie jakiejkolwiek stłuczki, wypadku jest to dużo większe zabezpieczenia dziecka niż klasyczne zapinanie nosidełka pasami. Jest to zarazem ogromna wygoda dla mamy co wiąże się z prostotą użytkowania jak i bezpieczeństwo. A podróżując z dzieckiem bezpieczeństwo jest najważniejsze bo to już nie chodzi tylko o nas :)






I tak oto zamykam moją super subiektywną listę Magicznej Piątki. Mam nadzieję że te kilka osób, te kilka zabłąkanych dusz które jakimś cudem trafiły tutaj wyniesie coś mądrego z tego postu.

Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz