środa, 19 kwietnia 2017

Śnieżna aura... Wspomnienie cięcia cesarskiego.

Święta, święta i po świętach. Jedzenie... Miesiąc treningów szlag trafił napewno. Obżarłam się strasznie, święta to taki okres kiedy poświęcamy dużo więcej czasu na przygotowanie tych wszystkich pysznych rzeczy i potem aż żal wszystkiego nie spróbować. Zasiadamy do stołów i biesiadujemy niczym szlachta. No bo jednak nie ma czasu, albo chęci na przygotowanie tego czy tamtego w normalne dni. Szybka zupa, kotlet. U nas zazwyczaj ryż, kasza gryczana lub makaron,  piersi i warzywa na parze. A w święta  sałatka jarzynowa, sałatka pieczarkowa, żurek z kiełbasą na śniadanie wielkanocne, rosół na obiad, dwa rodzaje mięsa, sałatka z czerwonej kapusty a i z pomidorków też, mazurek, torcik, serniczek...  Wszechobecny majonez! I taka jazda bez trzymanki przez trzy dni. Aż mi wstyd... naprawdę. 

 I kiedy myślałam że prócz wielkanocnego obżarstwa nic mnie już nie zaskoczy to TADAM! 
Śnieg... Właściwie trochę mnie to bawi, widok żonkili w mojej doniczce i żółtych tulipanów na tle zimowego krajobrazu za oknem, a z drugiej strony przeraża mnie to trochę bo chyba mocno przyczyniamy się do tych anomalii pogodowych. Przyczyniamy, MY, piszący my mam na myśli nas jako społeczeństwo, jako małe istotki chodzące po tym świecie i niestety wykazujące się ogromnym brakiem szacunku dla środowiska, przyrody. Są jednostki, które dość mocno są zaangażowane w temat ochrony środowiska, ale są to jednostki. Żebyśmy nie skończyli jak dinozaury.




Przy tej śnieżnej aurze, przypomniał mi się dzień  porodu. 09.01.2017 rok. Jesteśmy ze Śląska rodzić jechałam do Bielska-Białej do prywatnego szpitala. 3... 2... 1... Hejty start.

Dlaczego zdecydowaliśmy się na prywatny szpital?
- Argumentów przemawiających za tym dlaczego jechać prywatnie było mnóstwo. Podziwiam kobiety, na kolana padam, które decyduję się na poród naturalny. Uważam że jesteście niesamowite, ja... no cóż, jeszcze nie będąc w ciąży wiedziałam że nigdy nikt nie namówi mnie na poród naturalny. Chciałam cesarskiego cięcia, ponieważ mieszkam w jakże uduchowionym mieście na śląsku, domyślcie się w jakim, niemalże polski Watykan, wiedziałam że zorganizowanie cesarskiego cięcia, na żądanie, jak to się teraz mówi nie będzie należało do prostych spraw. Znajomi przy narodzinach pierwszego dziecka wylądowali w szpitalu w Bielsku-Białej, prywatny szpital Eskulap. Gdy usłyszałam że po cięciu znajoma po 3h, tak moim mili, po 3h chodziła! Wiedziałam że to będzie mój szpital. Zadzwoniłam, porozmawiałam z recepcją, wiedziałam jaki lekarz, chciałam tego samego doktora co nasza znajoma.

 Koszt uwaga:
- 340 zł pierwsza wizyta. Najpierw spotkanie z doktorem, który przeprowadzałby moją cesarkę. Pełen profesjonalizm. Rozmowa dlaczego, z czym to się je, jak to będzie  wyglądać, jak się przygotować i co robić gdybym jednak nie wytrwała do ustalonego terminu, tylko zaczęła rodzić wcześniej. Wymiana numerami telefonu. USG. Do zobaczenia.

Potem spotkanie z anestezjologiem, notabene, właścicielem szpitala. Spotkanie podobne do poprzedniego z tym że więcej pytań o przebytych chorobach, zabiegach, alergiach, itd, itd. Analiza wyników krwi, podłączanie do pulsometru. Opisał mi na czym będzie polegać znieczulenie, pokazał mi rozmiar igły, który robią wkłucie, przedstawił jak to wszystko wygląda podczas znieczulenia, po, czego mogę się spodziewać. Również wymiana telefonów, opis postępowania co robić, gdybym zaczęła rodzić wcześniej. Ustalone 09.01.2017 cesarka.
- 2500 zł cięcie.
- 500 zł prywatny pokój dla mnie i partnera z łazienką. Pokój jak pokój. Dwa łóżka, łazienka, szafa, szafeczki przy łózkach.

Jak wyglądało przybycie na wyznaczony termin?
- Pojawiliśmy się około 10 rano. W recepcji dano nam dokumenty do wypełnienia, skserowali kartę ciąży, wyniki badań. Po całej papierkologii, pojechaliśmy windą na oddział. Tam zaprowadzono nas do naszego pokoju. Przyniesiono mnie koszule do operacji oraz strój dla mojego narzeczonego. Podano kroplówkę, antybiotyk bo miałam GBS pozytywny. Około 12 przyszła siostra i zaprosiła mnie na salę.

Cesarka. Jak było?
- To co na początku chce Wam przekazać. Nie wiem jak wyglądają cesarki w szpitalach publicznych, pamiętajcie czytając że ja miałam cesarkę prywatnie. Weszłam na salę (byłam niesamowicie posrana). Kazano położyć mi się na łóżku. Trzęsłam się tak strasznie że bałam się że nie wkłują mi się w kręgosłup. Spytałam siostry (bo takie było moje odczucie) - Dlaczego tutaj jest tak zimno? Cała się trzęsę. Na co ona: -Tutaj nie jest zimno, to adrenalina. Podłączono mnie pod cały ten sprzęt. Kazano zwinąć mi się w kłębek, w tzw. koci grzbiet. Właściwie nawet nie poczułam wkłucia, tylko czułam jak to znieczulenie rozchodzi się we mnie. Z tej pozycji już nie byłam w stanie przekręcić się na plecy. Całkowity niedowład. Założono cewnik. Sprawdzono czy coś czuję. Nope. 0. Jakbym była samą głową. Zakryto brzuch, żebym nic nie widziała. Ale... Zrobiłam to, choć na szkolenie rodzenia było - Przy cesarce, nie patrzcie w lampę nad Wami, tam naprawdę wszystko widać. Potwierdzam widać, spojrzałam tylko raz i nigdy więcej.
Dosłownie minuty, jest i ona. Krzyk tej małej istotki. Pokazano mi ją, następnie oddano siostrze i mojemu partnerowi. Był za drzwiami, więc on widział mnie a ja jego, Pokazywał mi na rękach ile cm, i jaka waga :) Kilka łez, koniec przygody ciążowej, początek rodzicielstwa.

12:50 Mała przyszła na świat, o 16 ja już się kąpałam. Wiadomo bolało, ale nie było to ból nie do pokonania. Szwy ciągnęły. Ale to już było nie ważne.

Opieka, od sióstr po lekarzy, pediatrę, doradcę laktacyjnego najlepszy zespół jaki mogłam sobie wyśnić. Opuszczając szpital po dwóch dniach z moich ust - Do zobaczenia. Do następnego.

 Była to fantastyczna przygoda.

Dodam, u mnie całą ciąże ułożenie miednicowe i tak zakończyłoby się cesarką i tak ale możliwe że w innych warunkach i nie byłoby to takie przyjemne. Naprawdę jest to warte tych pieniędzy.
 Tatuś uczył się ubierać początkowo obserwując jak robi to położna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz