środa, 12 października 2016

Podróże małe i duże.

W połowie września podjęliśmy dość spontaniczną decyzję o wycieczce do Anglii. Mamy tam paru znajomych, którzy osiedlili się na stałe, pokupowali domy, założyli rodziny, układają sobie tam życie. Jakoś nigdy nie było po drodze jechać, odwiedzić. Ciąża i świadomość że pewien etap życia się zamyka dość szybko nas zmotywował. Lecimy! Ceny biletów bomba, wizyta u lekarza, zielone światło, ruszamy.

Obawiałam się samej podróży,  aczkolwiek lot samolotem przespałam jak dziecko, więc nie było powodu do narzekania, nasza dziecinka też bez większych ekscesów.

Sama Anglia... Mnie nie zachwyciła, ale Londyn. Oh Londyn :) Pogoda nie była łaskawa, ale to nic. Na pewno się jeszcze wybierzemy, bo ilość atrakcji jest ogromna, w jeden dzień człowiek nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Obkupiliśmy maleńką na półtora roku do przodu.

Anglia... Dla mnie kraj absurdów.

Dwa krany. Jedną dłoń traktujesz wrzątkiem, od razu przed oczyma masz poparzenie trzeciego stopnia, natomiast druga dłoń jednoczy się z ludźmi mieszkającymi pod kołem biegunowym. Kto to kurwa wymyślił?



Żywienie... A raczej tradycyjne angielskie śniadanie, wszystko smażone, jajka sadzone, smażone pieczarki, smażone pomidory, smażone kiełbaski, fasolka w jakimś ohujałym sosie i tosty. O moje rozczarowanie, wchodząc do restauracji w hotelu w poszukiwaniu świeżych warzyw. Nope. Not this time.

Kurwa... Ruch lewostronny, nie będę tego komentować, ale jak widać absurdów może być wiele.



No i pogoda do dupy, mimo tego wszystkiego stało się coś niespodziewanego. Na London Eye, zostałam poproszona o rękę, nie żebym na to nie czekała, haha. No ale stało się, w samą porę. I tak skończyło się mówienie mój chłopak, muszę przestawić na narzeczony.

Jakbym mi ktoś 3 lata temu powiedział że będę w ciąży z pierścionkiem na palcu, nie uwierzyłabym. Zawsze widziałam się w innej roli, daleko mi było do matki, żony... Los mi dał że się zakochałam, moje plany wywróciły się do góry nogami. No i jest... Maleńka w drodze i złoty pierścionek na palcu. Narzeczony, pies, dziecko w drodze i plany, ale po sobie widzę że plany szybciutko mogą ulec zmianie.



Nie, nie żałuję. Mogłam się bawić, imprezować, pić, tańczyć, wracać  na czworaka do domu, przehulać wypłatę w jeden weekend. A mimo to będę się spełniać w innej roli, mam rodzinę, tą którą sama zakładam.


No bo gdzie z pustymi rękami do znajomych.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz