wtorek, 20 września 2016

Jesień, więc szczawiowa.

 Uwielbiam chodzić po ryneczku. Sprawia mi to przyjemność. Dzisiaj wyruszając na zakupy, jak myśliwy na polowanie, haha, moment sprostujmy. Wyruszając na zakupy, mam na myśli wpakować dupsko do samochodu, co by się za bardzo nie przemęczyć spacerem farmera wracając do domu, obładowana jak wielbłąd na Dalekim Wschodzie zadałam sobie pytanie: Czym pachnie jesień? Na pewno grzybami, gruszka,winem, cytryną. Mnie pachnie jeszcze szczawiem i spirytusem. Spirytus ze względu na nalewki wszelkiego rodzaju, których nie uraczę do dwa tysiące kiedykolwiek, niestety. Poza tym wilgocią, tą wszechobecną wilgocią, unoszącą się przez opadłe liście. Ogólnie jak nie pada, to kurwa jesień jest zajebista. Pot po dupie się nie leje,nie ma stresu że tu za dużo tam za mało, bo można wszystko zakryć grubym swetrem albo dresami :)

Także post inny niż do tej pory kulinarny.

Szczawiowa.

- pęczek szczawiu
- włoszczyzna
- wywar warzywny (na kostkach bo nie jestem aż taką Magda Gessler)
- liść laurowy, sól, pieprz, ziele angielskie
- śmietana 18%
- przecier szczawiowy (ja lubię kwaśno :) )
- no i JAJKO

W garnku gotuje bulion warzywny, klasycznie: marchewka, pietruszka, por, seler, liść laurowy, pieprz, kostka rosołowa, ziele angielskie. Ja nie kroje w kostkę warzyw, ani nie ścieram na tarce, to już kwestia indywidualna, ja preferuje klarowną zupę z jajkiem. Na patelni roztapiam niewielki kawałek masła, wrzucam posiekany świeży szczaw dodaje soli i pieprzu. Jak już z pięknej zieleni kolor na patelni zmienia się w zgniłą oliwkową papkę dodaje przecier szczawiowy. Przecedzam przez sitko żeby pozbyć się włókien i wszelkich innych nieporządnych elementów w zupie. Dodaję śmietany, gotuję jajka i gotowe. 40 minut, zupka jak znalazł na chłodne jesienne wieczory :)





Bez katastrofy by się nie obeszło... Także tak:

Zatkałam zlew, brak kreta na stanie,drut w odpływ i jazda :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz