poniedziałek, 19 września 2016

Idealnie nie idealni.



Czasami mam ochotę go zabić. Utopiłabym go w łyżce zupy (wierzcie mi i vice versa na pewno bo niezłe ze mnie ziółko, ale dobrze się kamufluje), albo zrzuciła z balkonu ale po chwili, niekiedy dłuższej, zastanawiam się: - I co byś robiła dalej? No cóż na rynku atrakcyjności singli spadłam. 
Oj, spadłam na łeb na szyję, haha no tak... Bo teraz będzie mnie dwie. Mój Boże to przerażające.
Mam przewagę. Ale bez niego ? Nudziłoby mi się. 
W okresie ciąży mniej się chyba rozumiemy,odnoszę takie wrażenie, on nie zdaje sobie sprawy co się ze mną dzieję. U niego za wiele się nie zmienia dopóki nie słychać krzyku małego dziecka i histerii matki (czyt. mnie) bo nie wiem co mam robić z noworodkiem. A ja? Mogę zacząć wyliczankę.
Nie śpię, jest to dokuczliwe w szczególności że to dopiero 23 tydzień więc jeszcze 17 przed nami. Ciężko znaleźć mi dogodną pozycję do spania, leżenie na brzuchu, moja ukochana pozycja odpada. Teraz tylko boki, a na boku, a to ręka drętwieje, to z nogą nie wiadomo co zrobić, to brzuch przeszkadza, to nogę trzeba ugiąć, to stopę wysunąć bo za gorąco.Ha! Zapomniałabym. Częstomocz. Jakieś 5 razy w ciągu nocy. Ja pierdole. Ponieważ mój brzuch od 20 tygodnia wystrzelił jak z procy nie przywykłam jeszcze do jego posiadania. I tu kolejny problem.... Schylanie się, nie jest to tak nie znaczące jak do tej pory. Gotowanie? O Jezus, moja ulubiona funkcja w domu. Uwielbiam! 
A teraz aby doprowadzić (doprowadzić to słowo automatycznie nasuwa drugi nieodłączny element: do orgazmu, doprowadzić do orgazmu, ale nie o tym ten akapit) obiad od początku do końca muszę siadać! Jak stara babcia. Nie jestem w stanie stać gotując. Szukam zamienników, obieram warzywa na siedząco, kroje, a wcześniej zawsze tylko stałam bo było mi najwygodniej. 
Sprzątać muszę na raty. Nie przelecę chaty na tzw. jednej szmacie od początku do końca. Wchodzenie po schodach. Dramat. W sobotę byliśmy w galerii. Mój luby poszukiwał butów. 
Wstyd było mi się przyznać bo jakby nie patrząc jestem kobietą, może teraz z dodatkowym bagażem z przodu ciała, ale dalej kobietą do cholery! Lawirowanie między półkami normalnie mnie męczyło, już wiem dlaczego Ci mężczyźni siedzą w różnych zakamarkach sklepów, solidaryzowałam się tym razem z nimi. A misje BUTY i tak zakończyła się niepowodzeniem.
 Higiena osobista. O to kolejny punkt na fantastycznej liście. Tak. Doszłam do tego etapu, że muszę wyciągnąć szyje aby JĄ zobaczyć, albo chociaż zweryfikować jak się ogoliłam, czy bliżej mi do bikini brazylijskiego czy wybiegu dla owiec (owiec już po strzyżeniu). Cellulit i rozstępy.
Wielkie dzięki dla pogody, doczekałam się że jest zimno i mogę chodzić w dresach, żeby nikogo nie gorszyć stanem moich ud, albo bardziej udźców w szortach. Cellulit - cały czas mi się wydaje że po porodzie wchłonie, jak woda w gąbkę. Na razie proszę mnie z błędu nie wyprowadzać jeśli tak nie jest, ale rozstępy! ROZSTĘPY! Boje się ich jak ognia, bo z nimi już nic nie zrobię. Więc co robię? Smaruje się, cały czas. O dzięki Ci składamy o Wielkim Palmersie za stworzenie masła z pompka na rozstępy dla kobiet w ciąży. Zapach tego specyfiku, cóż, pozostawia wiele do życzenia, jak dla kobiet w ciąży zbyt intensywny i mdły. I nie dość ze sama ze sobą walczę i z Palmersem to co słyszę od mojego kochającego partnera? -Ooo, znowu ten balsam antykoncepcyjny.
 Że aż mam ochotę napompować mu Palmersa do buzi. MASZ I ŻYJ Z TYM!
 Wahania nastroju. Powie mi coś krzywego, a ja od razu zalewam się łzami. Co się ze mną dzieję. Ciężko podejmuje mi się decyzję, w szczególności, gdy chodzi  o jedzenie. O tak. Teraz nigdy nie wiem na co mam ochotę, ale muszę mieć pełna lodówkę owoców inaczej wpadam w panikę. Seks. Zupełnie coś innego  niż do tej pory. Bielizna, drażni mnie praktycznie wszystko co nosiłam w ciąży. Stringi? Bleeh.... Koronki... Bleeeh.... Tyle rzeczy się zmienia. Do tego nie dopinam żadnych spodni.  Kochałam legginsy, stanowiły 80% mojej garderoby, teraz jestem już tak szeroka w biodrach że niekiedy boje się że utknę w framudze. I do tego ten wewnętrzny niepokój.
Każde zakłucie w brzuchu, każde swędzenie stopy (czy to już choleostaza czy jeszcze nie?), wszystkie bliżej niewytłumaczalne wycieki z waginy (czy tracę wody płodowe?) potęgują ten niepokój.

 A na koniec gdy ja się uzewnętrzniam usłyszę "Marta, jesteś w ciąży".
Zamiast trochę pogłaskać, trochę zrozumieć "Kochanie jesteś piękna", to tylko ciąża, ciąża, ciążą a no i drugie ulubione słowo mojego lubego H.O.R.M.O.N.Y.   WIEM! Cholera jasna,ważę 70kg, nie widzę własnej waginy nie da się zapomnieć o tym że jestem w ciąży! Nie mogę napić się wina, iść poprzerzucać żelastwa na siłowni, zapalić papierosa! WIEM, WIEM, WIEM że jestem w ciąży!
A meritum jest takie że przed nami jeszcze 17 tygodni.

Rozpoczynamy kolejny piękny tydzień. 12:41 dla większości połowa dniówki w pracy, dla mnie dzień dobry. Dobrze że chociaż mam mojego wiernego kompana, który nie opuszcza mnie nawet na kork :)
P.S. Zacytowałabym WINTER IS COMING z Gry o Tron. Ale może zostaniemy przy jesień.
 Jesień moi mili :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz