poniedziałek, 5 września 2016

Czy jest dobry moment na ciążę?

Poniedziałek. Leniwy, deszczowy. U mnie poniedziałki stały leniwe, od kiedy jestem na zwolnieniu tak to się zastanawiałam jak to jest w poniedziałek spać do 10. Teraz wiem, fajnie :) Ale wróćmy do meritum, obudziłam się, włączyłam telewizor leci Dzień dobry TVN, oglądam no i temat w sumie na czasie: Polki coraz później decydują się na dziecko.  Czy jest dobry moment na ciąże?

Jest dobry moment na ciążę, czy nie? Mam nadzieję że ten post nie będzie chaotyczny, ale wnioski aż mi się kotłują w głowie. Jak można ocenić, jaka jest miarodajność stwierdzenia czy to dobry moment, czy nie? Mieszkanie? Tak mamy, trzypokojowe. Praca? Obydwoje pracowaliśmy, użyłam czasu przeszłego, bo teraz ja jestem na zwolnieniu, ale sam fakt, finansowo stać nas. Wiek? Rewelacja, ja 25, on 32. Dojrzałość? Empatia? Skłonność do poświęceń? Jaki jest wyznacznik? Ja podjęłam decyzje całkowicie świadomie, a jak to analizuję to czasem mam te myśli że mogliśmy jeszcze chwile się wstrzymać. I wtedy dalej się zagłębiam, wstrzymać, ale po co, skoro i tak chcemy zakładać rodzinę to co nam da ten jeden  rok więcej. A potem jest ta druga strona medalu. Nie pojedziemy już na wakacje,na których będziemy tylko my. relaks i drinki z palemką, nie będziemy mogli podjąć spontanicznej decyzji że idziemy na imprezę, tańczyć całą noc i wróci na przysłowiowych czworakach. I z jednej strony to wykazuje że może ja, nie jestem całkowicie gotowa na to, na macierzyństwo, na poświęcenie, bo skoro takie błahe rzeczy mi chodzą po głowie, to może mogliśmy jeszcze poczekać, żebym doszła do etapu swojego TIK, TAK, TIK, TAK ale co by było jakby ten etap nie nadszedł? Uważam że im później tym byłoby co raz gorzej.Bo z większej ilości rzeczy trzeba by było zrezygnować. Zawsze doszłyby kolejne plusy który oponowałaby za tym żeby poczekać. I doszłabym pewnie do wieku 30, 32 lat i może włączył się instynkt, ale prawdopodobieństwo zajścia w ciąże już zaczęłaby spadać.

Mężczyźni mają łatwiej, nie rezygnują z tylu rzeczy co kobieta. My ze sobą rozmawialiśmy na ten temat i obydwoje stwierdziliśmy że to ja będę z dzieckiem dopóki nie pójdzie do przedszkola, że nie chcemy posyłać dziecka do żłobka, może gdyby sytuacja by nas zmusiła, do tego że musiałabym wrócić do pracy, to jednak opcja żłobek została by wykorzystana, aczkolwiek mamy ten komfort że na ten moment wygląda na to że będę mogła być z dzieckiem aż pójdzie do przedszkola. Mój partner w dalszym ciągu będzie rano wstawał, pił kawę, jadł śniadanie, szedł do pracy, tyle że teraz będzie dawał dwa całusy na do widzenia, a nie jednego. A ja? Ja nie będę chaotycznie biegać po mieszkaniu, szukając telefonu, w biegu zakładać szpilek i  wracać się po kluczyki do auta, bo oczywiście zapomniałam. Ja będę gotować mleko, bądź kaszkę, myć zęby z dzieckiem, jeść razem śniadanie, bawić się, chodzić na spacery. Brzmi jak idylla. Ale ja lubię swoją pracę i sprawiała mi ona przyjemność więc teraz po prostu muszę się przeprogramować na inną rolę w życiu. I czy na to jest dobry moment kiedykolwiek? Uważam że jeśli jesteś usatysfakcjonowana swoim życiem, to jak ono wygląda, to niestety nigdy nie jest dobry moment. Czasem trzeba po prostu podjąć ryzyko i postawi
ć wszystko na jedną kartę. Kto nie ryzykuję nie pije szampana. Może się okaże że rola pracownika, okaże się tak cholernie gówniana i nijaka że przy roli mamy, zblednie i okaże się: TAK, TO BYŁ DOBRY MOMENT.


P.S. Oby był :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz